Dlaczego PTI?

Po studiach w Politechnice Warszawskiej postanowiłem powierzyć swoje zawodowe losy informa-tyce, mając ku temu stosowne, jak na owe czasy, przygotowanie. Wybrałem sektor przemysłowy poznając po drodze hutnictwo i przemysł maszynowy – sektor prywatny stał się znany po transfor-macji.

Był to czas nauki, szybkich awansów – trzeba było często uczyć się na błędach, bo Politechnika o tym zapomniała. Współpracownicy prawie w tym samym wieku i tak samo dobrze przygotowani do działania jak i ich szef. Do tego dochodzi walka o komputer, o utworzenie ośrodka obliczeniowego (jak przekonać dyrekcję do przyznania odpowiedniej liczby etatów) i równoległe przygotowywanie systemów informatycznych. Wiedzę uzupełniamy kontaktami z innymi ośrodkami przemysłowymi, ale często one są w podobnej sytuacji jak i mój.
Niewiele pomagają ówczesne konferencje informatyczne – mówimy o latach 70-ych. Przeważają imprezy o silnym profilu akademickim lub politycznym. Dowiadujemy się o kierunkach rozwoju in-formatyki, o planach rozwoju przemysły komputerowego, ale nadal nie wiemy jak wykonać dobry system informatyczny. Warto tu wspomnieć, że szczecińskie TNOiK pierwsze wpadło na pomysł organizacji konferencji dla użytkowników w Kołobrzegu – INFOGRYF stał się wydarzeniem, groma-dził znaczącą liczbę uczestników i wykładów. W wymianie doświadczeń w legendarnym Skanpolu nie przeszkadzały nawet karaluchy biegające po stołach.

Intuicyjnie odczuwa się wówczas brak zawodowego stowarzyszenia, które pozwoli na wymianę poglądów i szersze kontakty w środowisku – po prostu: nie ma z kim pogadać. I właśnie wtedy, a jest już rok 1980, pojawiają się w Informatyce komunikaty o działaniach organizacyjnych PTI (nie rozszyfrowuję skrótu, może ktoś zgadnie). Wysyłam oficjalne pismo z fabryki, informujące o na-szym zainteresowaniu i w jakiś czas później, z delegacją w ręku jadę na zjazd założycielski. Praktycz-nie nie pamiętam z tego nic – gdyby mnie ktoś 10 lat temu zapytał czy Jacek Karpiński był na zjeź-dzie – odpowiedziałbym z przekonaniem, że nie. Dopiero działania w sekcji historycznej otworzyły mi oczy, bo dokumenty powiedziały prawdę, był i nawet go wybrałem do ZG.
Nowe Towarzystwo staje się moim stowarzyszeniem. Wprawdzie musi się pozbierać po nocy stanu wojennego, ale potem się rozkręca. Mam okazję przebywać w gronie ludzi prezentujących prawie wszystkie aspekty informatyki, nie ma sztywnej atmosfery uczelnianej, celebry itp. – możesz w Towarzystwie robić wszystko, pod warunkiem, że nie chcesz pieniędzy z Zarządu Głównego . Tak właśnie urodziła Górska Szkoła Informatyki w Szczyrku – trochę żal, że już nie działa, a było to naj-większe w latach 90ych i później, spotkanie użytkowników informatyki w kraju.

W 1984 r. na I Walnym Zjeździe PTI wybrano mnie do ZG –po raz pierwszy, i jak się okazało potem – nie ostatni. A co było dalej, to już wiecie, choćby z Biuletynów. Po co pisać?

Jerzy Nowak, 12.01.2019